Terapia małżeńska w gabinecie psychologicznym 21 lut 2019

Gdy w naszym związku dzieje się źle, często rozważamy podjęcie terapii małżeńskiej. Bywa, że takie rozwiązanie podsuwa nam partner. Kiedy indziej słyszymy o terapii par od znajomych, którzy z zadowoleniem opowiadają, że spotkania z psychoterapeutą pozwoliły im wyjść z poważnego kryzysu. Brzmi ciekawie i kusząco, ale ten pomysł może także wzbudzać nasze obawy. Zastanawiając się, czy terapia małżeńska jest dla nas, być może zadajemy sobie różne pytania: „Jak to będzie wyglądało?” „Co będzie, jeśli dziewczyna naopowiada o mnie niestworzone rzeczy, a ja nie będę potrafił się jej przeciwstawić?” „Co się stanie, jeśli pokłócimy się jeszcze bardziej niż zwykle?”. Możliwe, że boimy się oceny, stresujemy się pytaniami, jakie zostaną nam zadane, nie jesteśmy pewni, czy uda nam się zapanować nad emocjami.

Aby rozwiać wątpliwości klientów i uspokoić ich obawy, na początku procesu terapii par zwykle opowiadam trochę o tym, jak pracuję – na co zwracam uwagę, czego się po mnie spodziewać, co jest dla mnie szczególnie ważne. Opowiadam o tym, że pracując z parami, zarówno podczas pojedynczych konsultacji pary jak i w czasie terapii małżeńskiej, kładę nacisk na:

  • zapewnienie równowagi: Jeśli pytam o coś twojego partnera, to prawdopodobnie tobie zadam to samo albo bardzo podobne pytanie. Jeśli żona od kilku minut relacjonuje kłótnię między wami, to za moment zapytam o twoją wersję zdarzeń. Jeśli chłopak wciąż „mówi w imieniu obojga”, to nie zadowalam się samym przytakiwaniem ze strony dziewczyny, ale proszę, by także ona przedstawiła swój punkt widzenia. Zawsze dbam o to, by na sesji terapii małżeńskiej było miejsce, czas i uwaga dla obojga partnerów. Także wtedy, gdy jedno z nich jest dominujące, a drugie pozostaje w cieniu lub też wtedy, gdy oboje mówią, że tylko jedno z nich jest winne kryzysu, a drugie jest wyłącznie pokrzywdzone. Wierzę, że oboje mogę skorzystać, wsłuchując się w głos dotychczas mniej słyszalny w ich związku.
  • szacunek dla doświadczeń, uczuć i potrzeb każdego z partnerów: Każdy z małżonków przychodzących na terapię par może liczyć na to, że będę go uważnie słuchać i postaram się jak najlepiej zrozumieć to, co przeżywa. Dużo wysiłku włożę też w to, by nie tylko nie oceniać tego, co słyszę, ale także, by nauczyć nie-oceniającego podejścia obydwoje partnerów, uczestniczących w terapii małżeńskiej, dzięki czemu możliwa będzie nasza wspólna praca. W trakcie każdej z sesji będę pamiętać o tym, że to klienci są ekspertami od swojego życia – wiedzą, co czują, czego potrzebują, czego doświadczają, co będzie dla nich lepsze, co jest dla nich możliwe – ja zaś mogę im jedynie służyć moim doświadczeniem psychologicznych i wiedzą na temat funkcjonowania ludzi w ogóle, a par w szczególności.
  • nazwanie celów pracy: Jasnych i konkretnych, niesprzecznych ze sobą nawzajem, możliwych do osiągnięcia. Gdy się spotykamy, pytam każdego z partnerów, co chce osiągnąć dzięki terapii małżeńskiej, jak ma nadzieję skorzystać z naszych wspólnych spotkań w gabinecie psychologicznym. Odpowiedź „robię to dla męża” nie wystarcza. Jeśli mamy wspólnie pracować i ta praca ma być efektywna, to każdy z partnerów potrzebuje być zmotywowany do zmiany, a co za tym idzie do podjęcia wysiłku, by zmiana nastąpiła. Dlatego po wstępnych spotkaniach konsultacyjnych umawiam się na rozpoczęcie terapii pary dopiero wtedy, gdy każdy z partnerów widzi we wspólnej pracy z psychoterapeutą sens i korzyści dla siebie.
  • bezpieczeństwo: Szczególną wagę w terapii małżeńskiej przywiązuję do poczucia bezpieczeństwa każdego z partnerów. Mówienie o sobie i swoich intymnych sprawach psychologowi, psychoterapeucie czy innemu specjaliście, bez względu na jego wysoki poziom profesjonalizmu i naszą nadzieję na uzyskanie pomocy, jest zawsze trudne. Robienie tego w obecności żony i męża, z którym regularnie się kłócimy i którego reakcji niekiedy się obawiamy, może być dodatkowym szczególnym wyzwaniem. Dlatego zawsze dbam o komfort i poczucie bezpieczeństwa klientów, stopniowo budując ich zaufanie. Podkreślam, że mogą nie odpowiadać na zadawane przeze mnie pytania. Proszę, by byli uważni na to, jak się czują w trakcie każdej sesji terapii małżeńskiej, i mówili mi, gdy coś jest zbyt bolesne, ogromnie poruszające, nazbyt irytujące. Bardzo często też zatrzymuję pary, które w trakcie sesji „odtwarzają” domowe kłótnie, agresywnie atakując i raniąc siebie nawzajem. Jedną z pierwszych nauk, jakie ode mnie wynoszą pary małżeńskie w terapii, jest często ta, że choć bardzo chcę zrozumieć, jak funkcjonują, i ich też zachęcam do obserwacji swoich interakcji, to jednocześnie nie pozwalam, by sesja terapii małżeńskiej zamieniła się w pole bitwy. Terapia pary ma być bezpiecznym procesem, w trakcie którego będziemy coraz lepiej rozumieć, co się dzieje, i zmieniać się na lepsze. By to było możliwe, niezbędne jest poczucie bezpieczeństwa i zaufanie.
  • poufność: To, o czym rozmawiamy, jest zawsze poufne. Zobowiązuje mnie do tego nie tylko kodeks etyczny psychologa i psychoterapeuty, ale także zasady moralne, jakie wyznaję. W trakcie terapii par klienci dzielą się ze mną wieloma faktami i historiami ze swojego życia – prywatnego, zawodowego, a czasami także publicznego – a ja dbam o to, by nic z tego nie wyszło poza ściany gabinetu psychologicznego. Dodatkowo mój gabinet zlokalizowany jest tak, że z terapii par można korzystać dyskretnie, nie narażając się na ciekawskie oczy osób postronnych.

Gdy w trakcie kolejnych spotkań klienci nie tylko słyszą deklaracje, ale także doświadczają tego, że mogą ze sobą rozmawiać na trudne tematy a jednocześnie czuć się bezpiecznie, być traktowanymi z szacunkiem i słuchanymi z uwagą. Gdy widzą, że psychoterapeuta nie staje po stronie żadnego z nich, ale dąży do tego, by zapewnić równowagę oraz być sojusznikiem ich relacji, wtedy zaczyna się spokojna praca nad odbudowywaniem nadszarpniętej więzi, rozwiązaniem problemów, przezwyciężeniem kryzysów.

Jeśli uważacie, że psychoterapia małżeńska mogłaby być dla Was dobrym rozwiązaniem, serdecznie zapraszam.